14 GRUDNIA 2007-CZĘŚĆ 2
W pociągu siedziałam w przedziale.Tam zagadał do mnie jakiś facet,który pytał się mnie o godzinę.Powiedziałm mu,która jest a on wyznał mi,że jedzie do sądu i boi się,że się spóźni.Powiedział mi,ze ma jakąś rozprawę rozwodową czy jakoś tak.Gadaliśmy trochę aż wysiadł w Oleśnicy.
I ja dojechałam wkrótce na zajęcia cała i zdrowa jak na razie.Pierwsza lekcja to kochana przezemnie socjologia wykłady a druga to znienawidziana geografia polityczna.
Tak więc byłąm na wszystkich lekcjach i poszłam potem jak zwykle na Nadodrze.Siedziałam tam i czekałam na pociag do domu,który miał byc o godzinie 16:10.Miałbyc.Ale zbliżała się 16:20 i ani rusz!!!W międzyczasie ludzie już się zbierali na peronie i niecierpliwili gdzie jest pociąg ale nawet nie poinormowano nas o opóźnieniu.
W międzyczasie zapoznałam się z jakąś dziewczyną,która też wracała do Twardogóry tak jak ja i chodziła do szkoły muzycznej.Gadałysmy o Nadodrzu i o tym co nam się podoba a co nie.Jak się okazałoona jedzie tylko w weekendy do domu a wynajmuje mieszkanie na Hubach gdzie obserwuje przez okno jak biją się dresiarze i jej się to wydaje śmieszne bo potem widzi jak przyjeżdża policja i ją to bawi!!!Mnie by to denerwowało!!!
Dochodziła godzina 17,na niebie całkiem ciemno a pociągu ani widu ani słychu!!!Dopiero o 17:10 odezwał się megafon,że…pociąg jest opóźniony około 120 minut!!!Czyli ile ja mam tu czekac!!!
Po raz pierwszy zobaczyłam to czego się bałam-Nadodrza pociemku.Co prawda wcześniej już je widywałam po ciemku ale to nie to samo bo zawsze nie trwało to długo a teraz co!!!
Przypomniały mi się chwile kiedy czekałam 2 lata temu na osoby z Nadodrza jak skończyłam zajęcia a one mnie zawsze odwiedzały na Nadodrzu około godziny 16:10.
Ciąg dalszy nastąpi…